wtorek, 11 czerwca 2013

Apekt materialny, ważny bardzo

"Ja to mam szczęście,
że w tym momencie
żyć mi przyszło, w kraju nad Wisłą…
Ja to mam szczęście…
Mój kraj szczęśliwy, piękny, prawdziwy,
Ludzie uczynni, w sercach niewinni…
Mój kraj szczęśliwy"

Wczoraj z samego rana udałam się w 60. kilometrową podróż do laboratorium medycznego, żeby zrobić badanie na babeszjozę. Kolejne pobranie i kolejny siniak - tym razem malutki, tylko w miejscu wkłucia. Koszt badania - tak jak pisałam wcześniej - 420 zł. W tak zwanym międzyczasie zadzwoniłam do przychodni i zarejestrowałam się do mojej lekarki. Na wizytę miałam przyjść około 12:00 i o dziwo - po raz pierwszy od dawien dawna nie musiałam zbyt długo czekać w lekarskiej poczekalni. Gdy przyszłam w środku był numerek 24, ja natomiast byłam numerkiem 26. Tak, dla NFZ jestem tylko numerkiem. Pani doktor w konsultacji z "siostrami" (musi mieć bardzo dużą rodzinę, skoro tyle sióstr ma) wypisała zlecenie kroplówek. W dni robocze będę je mieć podawane w gabinecie zabiegowym mojej przychodni. Niestety opcja weekendowego pogotowia nie przeszła, więc pozostało mi spróbować zorganizować plan awaryjny. Oczywiście przy wypisaniu zlecenia pani doktor trochę ponarzekała, że moja lekarka odkleszczowa na pieczątce ma informację: "Indywidualna praktyka lekarska" i że nie pojawia się tam zwrot: "Lekarz chorób zakaźnych". Ja natomiast ponarzekałam, że NFZ podchodzi do boreliozy w taki sposób, w jaki podchodzi i z tego powodu chorzy muszą lawirować pomiędzy prywatnym leczeniem a publiczną służbą zdrowia. Tak sobie w dwójkę ponarzekałyśmy, choć z zupełnie innych punktów widzenia. Ale wiadomo - punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.

Po południu spotkałam się ze znajomą pielęgniarką. Świetna kobieta! Była pielęgniarką mojego ciężko chorego dziadka. Dziadek zmarł w grudniu, a ona nawet na pogrzeb przyszła. Niesamowite! Według mnie jest pielęgniarką z powołania. To właśnie ona była moim planem awaryjnym. Na szczęście plan zadziałał - będzie mi robić kroplówki w weekendy, a także przez pierwsze dwa tygodnie lipca. Oczywiście nie chce za to żadnych pieniędzy, ale ja oczywiście nie mam zamiaru przyjmować tego do wiadomości. Przecież będzie poświęcać swój wolny czas, żeby podpiąć mnie do kroplówki. Gdyby nie ona, to musiałabym załatwiać prywatną pielęgniarkę, a wbicie wenflona w cenniku usług medycznych kosztuje około 60 zł! Na taki cennik mnie nie stać, ale przecież nawet znajoma pielęgniarka nie może przy mnie pracować za darmo.

Dziś o 10:00 pojechałam do apteki. Wzięłam ze sobą brata, bo sól fizjologiczna trochę waży, zwłaszcza gdy kupuje się 32 fiolki soli fizjologicznej. Pani aptekarka przyniosła trzy kartony - w dwóch była sól, w jednym wszystkie antybiotyki z recept. Do tego kompletu dokupiłam jeszcze 10 zestawów do przetaczania. Zapłaciłam 600 zł (podejrzanie mało, ale nie miałam czasu się zastanawiać) i pojechałam z lekami do domu, a następnie do pracy. Po pół godziny od dotarcia na miejsce dzwoni do mnie telefon. Apteka. Okazało się, że pani aptekarka nie skasowała 31 fiolek Biotraksonu i że mam do zapłacenia jeszcze 400 zł. Dobrze, że mieli mój numer telefonu - wzięli go w niedzielę na wypadek problemów ze sprowadzeniem leków. Zatem ogólny bilans dzisiejszych antybiotyków wyniósł 1000 zł.

Po podsumowaniu dotychczas poniesionych przeze mnie wydatków na badania, leczenie, wizyty lekarskie uzyskałam magiczną kwotę 5400 zł... W czerwcu zwiększy się ona o 150 zł, bo muszę jeszcze probiotyk na Allegro zamówić. Pięknie, prawda? Moje przewidywania sprzed miesiąca odnośnie całościowych kosztów leczenia raczej się nie sprawdzą. Nowe leki są o wiele droższe - Levoxa na 5 dni kosztuje 35 zł, podczas gdy Rifampicyna na 50 dni kosztowała 98 zł. Nie mówiąc o Biotraksonie, za który dziś ponad 400 zł zapłaciłam. Żyć, nie umierać...

Zapomniałam jeszcze dodać, że zapytałam ostatnio odkleszczową lekarkę, czy mój wynik badania na limfocyty i dotychczasowe objawy mogą świadczyć o tym, że leczenie potrwa dłużej niż rok. Dyplomatycznie odpowiedziała, że może tak być, ale nie musi. Ja chyba wolę nastawić się na najgorsze, żeby potem nie przeżywać rozczarowania. Tylko cholera - dłuższe leczenie oznacza większe jego koszty... :( :( :(

Leki do 19 lipca

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz