czwartek, 16 czerwca 2016

Biesy i Czady

Wesele, wesele i po weselu ;-) . W sumie to już powoli zaczynam o nim nie pamiętać ;-) . Muszę przyznać, że całkiem nam się ono udało i nawet pogoda była wymarzona. Dzięki za trzymane kciuki :) . Bałam się, że nie dam rady wytrzymać do rana, ale to są takie emocje, że gdy kładliśmy się spać o 7:00 rano, to nawet nie czułam jakiegoś wielkiego zmęczenia. 

We wtorek po weselu wyjechaliśmy na parę dni w Bieszczady - tak trochę w myśl zasady: "Rzuć wszystko i jedź w Bieszczady!". Było super. Trzy dni chodziliśmy po górach. Pokonaliśmy ponad 50 km i niecałe 3 km pozytywnego przewyższenia. Pogoda była mieszana - słońce przez półtora dnia i drugie półtora w chmurach z ryzykiem deszczu, chociaż nas na szczęście nie zmoczyło. 

Po Bieszczadach pojechałam do stolycy (służbowo) i dopiero dziś spędziłam pierwszy dzień w pracy. Ten pierwszy dzień wystarczy mi za całe dwa tygodnie, bo się okazało, że do 30 czerwca mam całą masę spraw do zrobienia i zaczynam się zastanawiać, czy dam radę i czy to jest w ogóle możliwe :( . 

Na czas życiowego zamieszania odpuściłam zioła. Za bardzo nie miałam czasu ani możliwości parzenia ziółek. Wrócę do nich jutro, a w poniedziałek kolejna wizyta lekarska. Zobaczymy, jak się sprawy mają.

Kończę na dziś, odezwę się, gdy tylko ogarnę pracę :( . 

I na koniec parę landszafcików z raju :) .