Odwołanie wysypek i swędzenia było chyba zbyt pochopne. W miniony weekend przeżywałam apogeum świądu. Najbardziej oczywiście swędziały mnie nogi - łydki i uda. To powoduje, że coraz częściej zastanawiam się, czy ja się w ogóle kiedykolwiek wyleczę. Czy ta moja nieustanna walka o zdrowie i życie będzie trwała w nieskończoność?
Tak więc czasem wątpię w to, że to wszytko zakończy się sukcesem, a z drugiej strony nie wyobrażam sobie, że mogłoby być inaczej. Bo przecież mam tyle planów na życie bez choroby... Na przykład na te wakacje zaplanowaliśmy z Ł. wypad do Słowenii i Czarnogóry. W pierwszym tygodniu - Słowenia, jej atrakcje, a także Alpy Julijskie. Bardzo byśmy chcieli zdobyć najwyższy szczyt tego państwa, czyli Triglav, ale to wszystko zależy od pogody i kondycji. Drugi tydzień - wzdłuż i wszerz Czarnogóry, być może jednodniowa wycieczka do Albanii, być może górskie wędrówki po Górach Dynarskich.
Zrobiło się wiosennie, choć podobno znów pogoda ma się popsuć. W każdym razie ciepła aura nastraja do myślenia o tym, co można by było robić na zewnątrz. Spacery, bieganie, jazda na rolkach. Szkoda, że obecnie nie mam na to czasu. Nie mam nawet czasu do fryzjera pójść, a wybieram się już długo. Chyba w Wielki Piątek pójdę. Święta będą czasem odpoczynku i naładowania akumulatorów przed dalszą pracą w kwietniu.