piątek, 21 czerwca 2013

4 z 32

Kroplówki doprowadzają mnie do szału. Wcale nie trwają czterdzieści pięć minut. Najkrótszą miałam dzisiaj i trwała godzinę. Najdłuższa natomiast aż półtorej godziny. Do tego trzeba doliczyć oczekiwanie na pielęgniarkę, czas na przygotowanie soli fizjologicznej z Biotraksonem, podpięcie wszystkiego i robią się dwie godziny. Yeah! Cudownie spędzać codziennie dwie godziny na niczym. Co za marnotrawstwo czasu! W dodatku kozetka, na której leżę wcale nie jest wygodna. Po upływie pół godziny zaczyna mnie od leżenia na niej wszystko boleć.

Funkcjonowanie z wbitym wenflonem też nie jest niczym przyjemnym. Wenflon boli. Wenflon ogranicza ruchy. Wenflon rzuca się w oczy. Obok wenflonu ludzie, z którymi wcale nie chcę rozmawiać o chorowaniu nie przechodzą obojętnie i zadają pytania, a ja muszę się tłumaczyć. O dziwo - wytrzymałam z tym jednym wenflonem cztery kroplówki, jutro będzie piąta i chyba ostatnia. Wieczorem ręka w okolicy wenflonu zrobiła mi się czerwona i boli. :( To jest ponad moje siły. :( Swoją drogą - cztery kroplówki to 1/8 pierwszej partii. 19 lipca (podczas następnej wizyty) dostanę kolejną. To będą długie wakacje.

Słoneczne i upalne dni też nie pomagały mi w godnym znoszeniu choroby. Załatwiając setkę ważnych spraw i jeżdżąc przy tym moim wehikułem, który niestety pozbawiony jest klimatyzacji opaliłam, a właściwie zaczerwieniłam sobie lewą rękę. I wcale to nie jest efekt zimnego łokcia, tylko opuszczonej szyby i trzymania kierownicy. Muszę uważać na te słońce i z powrotem przerzucić się na filtr 50. O bardzo dużej liczbie reguł i wytycznych należy pamiętać przy leczeniu boreliozy i bartonellozy.

Kroplówki stały się obecnie tematem numer 1 w chorowaniu. Przysłoniły nawet Tynidazol, choć i on dorzuca swoje trzy grosze. Zmęczenie, zmęczenie, zmęczenie. Bolące uda, biodro, głowa, która pęka. No i chyba też nastrój nie tak całkiem OK. W środę po raz pierwszy od co najmniej roku usnęłam w ciągu dnia. Nie lubię i nie umiem spać za dnia, ale tym razem poległam. A i wciąż mam problem z ortografią - muszę myśleć i czytać litery, które piszę, a których wcale napisać nie chciałam. To jest totalna porażka. Odezwało się również coś, co zazwyczaj uznawałam za swoje "roztrzepanie" i w czego efekcie zgubiłam dziś klucze do domu. Po godzinnych poszukiwaniach okazało się, że leżą w łazience, gdzie musiałam je zostawić podczas czesania się. Nie pytajcie, sama nie wiem.

Dziś wcale nie chce mi się spać...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz