czwartek, 5 grudnia 2013

Wychodzę z dołka?

Chyba powoli wychodzę z dołka. Taką przynajmniej mam nadzieję. Jest trochę lepiej, moja głowa przestawiła się na bardziej optymistyczne tory. Minione dwa tygodnie były koszmarem. Przypomniałam sobie coś, o czym zdążyłam już zapomnieć. Przypomniałam sobie, jakie spustoszenie może wywołać niemożność przezwyciężenia samej siebie i swoich negatywnych myśli. To jest straszne. Zawsze powtarzam, że moim zdaniem najgorszymi chorobami są choroby psychiczne. Gdy jest się zamkniętym w swoim własnym zdrowym ciele, mając bardzo niezdrową głowę, sposób myślenia, odbiór świata. Dlatego ze wszystkich objawów moich odkleszczowych chorób najbardziej boję się tych związanych z psychą.

W każdym razie B&B to bardzo przebiegłe bakterie, które wywołują bardzo przebiegłe choroby. Już witasz się z gąską, już myślisz, że jest super. Zachwycasz się swoim samopoczuciem i poza okresem brania Tynidazolu żyjesz na tyle, na ile się da - niemalże pełnią życia. A one potem ci pokazują, jak bardzo się mylisz, jak jeszcze może być źle. I nagle wszystko wraca. Wraca cały 2012 rok, wraca marzec, kwiecień, maj, czerwiec i lipiec tego roku. Wraca strach, wraca lęk, którego nie jesteś w stanie przezwyciężyć. W takich chwilach nie potrafię wyjść z siebie i zacząć myśleć inaczej. Nawet racjonalność i rzeczowe argumenty nie pomagają. Jedyne na co wówczas mam ochotę, to ryczeć jak mała dziewczynka.

Dziś jest ostatni dzień mojego L4. Ogłaszam wszem i wobec, że odpoczywałam. Wstawałam sobie o 9:00 i czytałam w łóżku książkę, wieczorem lub po południu przychodził Ł. Hi life! Niestety, mimo tego domowego aresztu i odpoczynku, wciąż nie udało się wyleczyć przeziębienia. Dalej mam katar (lżejszy, ale jednak) i dalej boli mnie gardło, więc dalej biorę Aspirynę. Na wyleczenie mam czas do poniedziałku, bo od wtorku zaczyna się zawodowy młyn.

Do przeziębienia dołączyły objawy boreliozowe. Tym razem najgorsze było i jest to, że zalewają mnie fale gorąca i wtedy momentalnie jestem cała mokra. To samo w nocy, każdego ranka budzę się spocona, nie wyrobię z praniem jak tak dalej pójdzie. Dziś dodatkowo obudziłam się o 1:00, byłam cała mokra, nie umiałam usnąć, zaczęłam myśleć o pracy, nie umiałam usnąć jeszcze bardziej, wzięłam Xanax i dopiero po jakimś czasie usnęłam. W konsekwencji obecnie czuję się jak zombie. Będę musiała się położyć spać w ciągu dnia, bo nie dam rady przetrwać do wieczora.

Byłam ostatnio u ginekologa, wszystko OK. Na pożegnanie pan doktor powiedział, że życzy mi dużo zdrowia, bo za dużo tego wszystkiego jak na jedną osobę. No i nie potrafię się pozbyć z głowy tych jego słów. Za dużo tego wszystkiego jak na jedną osobę. Za dużo... Ile jeszcze będę musiała się z tym zmagać? :(

Po południu przyjdzie do mnie ta znajoma dziennikarka, żeby przedstawić wizję ewentualnego reportażu o boreliozie, o mojej boreliozie. Wciąż z jednej strony chcę (bo przecież misja szerzenia wiedzy i świadomości), z drugiej jednak nie (bo przecież moja prywatność). Nie wiem, złapałam chwiejność.

Dziś minął 9 miesiąc na antybiotykach. Nie wiem, czy to powód do radości, czy smutku. Bez przekonania - chyba to pierwsze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz