sobota, 17 sierpnia 2013

Mała prywatna wendeta!

Wróciłam z gór i dałam radę! Pojechaliśmy z Ł. na słowacką Małą Fatrę. Zawsze chciałam tam pojechać, ale nigdy nie było mi po drodze, bo wygrywały Tatry. Wyjazd super. Łańcuchy, poręcze, drabinki, czyli wszystko to, co lubię najbardziej. Jedyny minus to dość duży tłum Słowaków, a zwłaszcza Słowaków z małymi dziećmi, które moim zdaniem na takiej trasie nie powinny się znaleźć. No ale najwyraźniej nasi południowi sąsiedzi z górzystego kraju zupełnie inaczej podchodzą do tematu dzieci w górach.

Na południu osty jakby większe są

Nasza wycieczka trwała pięć godzin i pewnie z medycznego punktu widzenia była mało racjonalna. Dla mnie był to jednak najbardziej udany wyjazd ostatnim czasem i nie żałuję, że się zdecydowałam. Przeszliśmy drabinkowo-łańcuchową trasą i zdobyliśmy Małego Rozsutca. Apetyty mieliśmy też na Wielkiego, ale obiektywnie patrząc nie starczyłoby nam czasu, a mnie sił.

Ze szlaku na Mały Rozsutec podziwiać można Tatry

W wyjazd wkalkulowany był ból. Tak więc od samego początku zmagałam się z kolanami. W miarę upływu czasu do kolan doszły uda, a po powrocie do domu odczuwać zaczęłam ból ścięgien. To ostatnie musi stanowić efekt Levoxy (antybiotyku na bartonellę), którego zażywanie może mieć takie, a nawet gorsze konsekwencje (te gorsze to zerwanie ścięgna, w szczególności dotyczy to Achillesa). Może czas wrócić do Rifampicyny? Zapomniałam dodać, że podróż też nie należała do wymarzonych. Od siedzenia przez dość długi czas w samochodzie czułam każdą kość. W szczególności dość śmiesznym uczuciem było wbijanie się kości udowych i kręgosłupa w pośladki. No i siedząca pozycja samochodowa nie była dobra dla moich kolan. Zwłaszcza, że jako osobie wysokiej było mi trudno znaleźć wystarczająco dużo miejsca do wygodnego podróżowania.

Mały Rozsutec 1343 m.n.p.m. - mała prywatna wendeta wytoczona paniom B.

Pomimo tych małych niedogodności niczego nie żałuję i gdybym miała siły, to pewnie zrobiłabym to jeszcze raz! W związku z tym, że dziś ich na pewno nie mam - pełen chill'out. Mam zamiar iść na najlepsze lody w mieście. Niech żyje Nystatyna i dzięki niej możliwość zliberalizowania diety! Hawk!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz