Zdrowotnie całkiem dobrze się trzymam. Nie uwierzycie, ale
dzięki kociemu pazurowi, który biorę już półtora miesiąca poziom WBC wzrósł ze
stanu poniżej normy do stanu w połowie normy. Zioła zrobiły to, czego leki
chemiczne nie potrafiły w zasadzie od początku leczenia zdziałać. Yeah! Jak
zobaczyłam te wyniki, to nie mogłam w nie uwierzyć, bo byłam przekonana, że białe
krwinki znów będę miała na niskim poziomie – bałam się powtórki z maja i
czerwca zeszłego roku. Tamto wydarzenie mocno utkwiło mi w głowie i teraz
zawsze przy jakiejkolwiek zmianie leków czy przy wprowadzaniu ziół budzi się we
mnie strach, że historia się powtórzy. Wierzcie mi, że w takim stanie połykanie
kolejnej pigułki albo parzenie ziółek wymaga wielkiej siły woli, bo lęk doradza
mi odwrotnie, bo lęk chce, żebym to wszystko rzuciła w cholerę.
Oczywiście zawsze znajdzie się jakiś minus, więc w przypadku
mojej krwi minusem jest to, że jej wyniki mogą sugerować lekką anemię, co
nawet nie byłoby takie dziwne. Problem polega na tym, że mam relatywnie dużo czerwonych krwinek (przy górnej granicy normy) i nie za bardzo mogę przyjmować żelazo. W przyszłym miesiące sprawdzę poziom żelaza i zobaczymy z lekarką, co z tym fantem zrobić.
Miałam krótką przerwę od ziół i abx, która wynikała z chęci drobnego szaleństwa - wieczór panieński czy coś ;-) . Drugą przerwę planuję na wesele. I w trakcie tej przerwy objawy zniknęły, no ale po powrocie znowu są, czyli wiadomo - leczyć się trzeba. Jak wielokrotnie powtarzałam - mam do przegrania życie i życie do wygrania, więc nie pozostaje mi nic innego, jak walczyć, co też lepiej bądź gorzej staram się robić.
Alergia dzięki Claritine i wapnu już mi nie dokucza, EOS wrócił do normy. Postanowiłam zaryzykować i od dziś nie biorę więcej leków na nią - mam nadzieję, że to, co mnie uczula przestało już pylić. Pożyjemy, zobaczymy.
W minioną niedzielę pojechaliśmy z Ł. w góry - na Równicę i okolice. Pokonaliśmy niemalże 18 km i 800 metrów pozytywnego przewyższenia. Dystans i wysokość zdziwiła nas samych, bo byliśmy przekonani, że wybieramy łatwą wersję niedzielnej wycieczki. Zresztą wersji było kilka i co chwilę w trakcie marszu się zmieniały. To też spowodowało, że osiągnęliśmy taki rezultat. Dziś też mieliśmy jechać w góry - tym razem na Jałowiec, ale byłam bardzo zmęczona i o 5:00 zamiast wstawać poszliśmy dalej spać. Poza tym jestem burzowym cykorem. Już nie pierwszy raz zrezygnowałam z wyjazdu z obawy przed burzami, których potem nie było. Boję się ich odkąd w 2001 na obozie harcerskim przez megaburzę i trąbę powietrzną drzewa waliły nam się na głowy, a odkąd mam rozrusznik boję się ich podwójnie. Pioruny są teraz dla mnie jeszcze bardziej niebezpiecznie i w dodatku podobno moje urządzenie może je przyciągać. Żeby dzień jednak był aktywnym postanowiliśmy, że pojedziemy na rolki - oby tylko nie padało.
W ogóle trzymajcie za mnie kciuki za tydzień i trzymajcie też za to, żeby nie padało... Proszę :)
Witaj,
OdpowiedzUsuńOd dłuższego czasu śledzę Twojego bloga i kibicuję. Sam zmagam się z podobnymi paskudztwami. Bolerioza niby minęła, ale nadal mam problem z bartonellą. Czy możesz napisać jakich ziół używasz i gdzie zamawiasz? Pozdrowienia i trzymam kciuki!
Trzymam kciuki. |Zobaczysz wszystko uda się wyśmienicie! Ale masz farta, że ten koci pazur tak Ci pomaga. U mnie jakoś szału nie ma w tym temacie.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńWszystkiego najlepszego z okazji ślubu!:-) jak najszybszego wyzdrowienia i wielu wspaniałych wypraw górskich. Świetnie, że zioła Ci pomagają. Miriam
OdpowiedzUsuńNie wiem jak do Pani napisać, ale mam pytanie. Robiłam test CD57, czy wynik CD57+CD3- = 63 jest ok?
OdpowiedzUsuńTeoretyczne taki wynik może świadczyć o bb, ale moja lekarka nie wierzy już w limfocyty - miała przypadki chorych z ich dobrym poziomem i odwrotnie. A ja wierzę mojej lekarce, więc też nie do końca ufam temu badaniu. Robiłaś też inne? No i9 jak wygląda obraz kliniczny? Czyli jak się czujesz? Pozdrawiam i życzę zdrowia :)
Usuń