wtorek, 23 grudnia 2014

Ł. nie ma bartonelli!

Hurra! Wczoraj dostaliśmy wyniki. Są ujemne. Yeah! Całe szczęście, bo życie z tykającą bombą zegarową w postaci mojej osoby mogłoby go na bartonelkę, borelkę i inne świństwa narazić. Ale koniec zmartwień - nie ma i tyle. :) :) :)

Ja tymczasem dalej borykam się z tym felernym przeziębieniem, choć na szczęście już jest lepiej niż było wcześniej. Poza tym zaczynam się powoli wysypiać i zbierać siły po tym nawale pracy, który miałam ostatnio. Muszę je zebrać, bo w styczniu ciąg dalszy szaleństwa. Tak więc trzeba wykorzystać czas wolnego do naładowania akumulatorów.

Pogoda za oknem - jak zwykle w grudniu - cudowna. Na narty nie pojechaliśmy, ale planujemy spędzić Sylwestra na stoku, więc oby się ochłodziło i oby dośnieżyli (na śnieg z nieba już nie liczę).

Jutro Wigilia. Zamierzam zjeść pieroga z kapustą i grzybami - nie jadłam od dwóch lat, a te pierogi to dla mnie smak wigilii. Po raz pierwszy od długiego czasu zjem coć grzybnego i trudno, najwyżej się zagrzybię.

Prawdę mówiąc nie mam zamiaru się zagrzybiać. Mam spory zapas Nystatyny. Poza tym dziś sobie zrobię koktajl jawo, więc trochę - na tyle, na ile mogę - się zabezpieczę.

No i w związku z tym, że zbliżają się Święta - życzę Wam wszelkiej pomyślności  odpoczynku od codzienności!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz