Do dupy! Było trochę lepiej, teraz jest trochę gorzej. Jak mnie to wszystko wkurza! Zwłaszcza, gdy przekonuję się, że jestem bezużyteczna, robię głupie błędy i generalnie moje pokłady sił wyczerpują się zdecydowanie za szybko, a także - znów boli.
W piątek jadę na kolejną wizytę lekarską, więc standardowo musiałam zrobić badanie krwi i moczu. W dobrym momencie to kolejne oddawanie krwi - właśnie zdążył mi zniknąć siniak po badaniu na poziom limfocytów, więc zasłużyłam na nowy. Ten poprzedni był pewnie trochę moją winą, bo za krótko uciskałam rękę po pobraniu. Po prostu chciałam jak najszybciej wyjść z tej przychodni ludzi chorych na raka... Dziś natomiast trafiłam na "świetną" pielęgniarkę. Nie umiała się wkłuć w żyłę i tylko narzekała, że mam je takie cienkie. Zanim jej się to udało - parę razy popróbowała, co oczywiście trochę bolało. Wyszłam z gabinetu i usiadłam sobie w poczekalni, tym razem zgodnie z zaleceniami uciskając rękę. Siedziałam tam jakieś 5 minut i wyszłam do domu. Po powrocie zobaczyłam, że ta ranka wciąż lekko krwawi, a w ciągu dnia zaczął się robić siniak. Ech. Na dodatek cała ta impreza trwała 40 minut, bo takie dziś były kolejki w punkcie pobrań. Miło stać bez śniadania ponad pół godzinny w przychodni. Kocham NFZ!
Przez to zamieszanie z oddaniem krwi musiałam się spieszyć, żeby zdążyć do pracy, w której dziś był po prostu młyn. Setka spraw do załatwienia i gonitwa tam i z powrotem. Po pracy byłam wykończona... Miałam zamiar się położyć i choć na chwilę usnąć, ale oczywiście mi to nie wyszło.
Na wieczór zaplanowałam jeszcze jedną atrakcję w ramach turystyki medycznej, czyli wizytę u kardiologa. W jej trakcie byłam strasznie zdenerwowana. Za każdym razem najbardziej denerwuje mnie EKG i potem podłączanie mojego rozrusznika do sterującego mną komputera. Nienawidzę tego i boję się, gdy mam to robione. Boję się, bo zawsze wyobrażam sobie najgorsze. Że pewnie z moim rozrusznikiem coś jest nie tak, że czeka mnie za chwilę jakiś kolejny zabieg, że mam jeszcze bardziej uszkodzone serce i tak dalej... Poza tym, gdy mam robione te badania wracają wszystkie złe wspomnienia ze szpitala... Przerażające jest również to, że można mną sterować - "Teraz pani serce będzie biło szybciej" - i bije. "Teraz może pani czuć zawroty głowy" - i czuję. Masakra.
Podczas badania okazało się, że znów trzykrotnie wystąpiła arytmia. Okazało się również, że po odłączeniu od stymulowania wciąż mam blok III stopnia. Pani doktor powiedziała, że to już się raczej nie zmieni. Ona przynajmniej nie zna takiego przypadku, żeby komuś ten blok ustąpił... :( Chciałabym być medycznym cudem, tylko czy wciąż jestem w stanie wierzyć w taki cud? :( Na następną wizytę kazała przyjechać po zakończeniu leczenia na boreliozę i bartonellozę i wtedy zobaczymy, czy coś się zmieniło.
Bardzo podcinające skrzydła doświadczenie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz