piątek, 17 stycznia 2014

Pasożyty

Ufff. Po pierwsze dlatego, że dziś piątek i właśnie wróciłam z pracy, do której pójdę dopiero w niedzielę. Ale to zdecydowanie mniejsze ufff w stosunku do tego drugiego. Drugie ufff dlatego, że odebrałam 2 z 3 wyników badań (następne za tydzień), a były to badania przeciwko pasożytom - gliście ludzkiej (główne źródło: nieumyte lub niedomyte owoce i warzywa) i toksokarozie (główne źródło: domowe czworonogi, w tym w szczególności psy; a ja psa posiadam). No i okazało się, że nie mam we krwi przeciwciał przeciwko temu dziadostwu. Cieszę się dlatego, że posiadanie pasożytów oznacza zarażenie nimi innych, a tego bym nie chciała i chyba nie potrafiła znieść. Moja rodzina, Ł., być może jego rodzina - wszyscy musielibyśmy podjąć leczenie. Wolę choroby, którymi trudniej jest kogoś zarazić i przez co nie trzeba mieć wyrzutów sumienia, że się komuś je "podrzuciło". Tylko z tego powodu tak bardzo się boję i stresuję tymi pasożytami. 

Za tydzień (w piątek) odbieram wyniki badania przeciwko lamblii. Ciekawe, jak to wypadnie. Dodam, że lamblię miałam w szkole podstawowej - koleżanka, która ją miała i doskonale o tym wiedziała (bo się leczyła) mi ją odsprzedała na zasadzie: "Daj gryza jabłka, daj łyka coli", co wśród dzieci bardzo powszechnym jest. Wtedy po zakończeniu leczenia robiono mi badania kału, jak się dowiedziałam - tak skuteczne, jak Elisa w przypadku boreliozy, więc być może nie do końca lamblii się pozbyłam. Choć z drugiej strony, gdy chorowałam, to bardzo bolał mnie brzuch, a teraz nie mam takich objawów. Nie wiem, nie będę prorokować, poczekam do przyszłego tygodnia i wtedy zobaczymy, czy będę musiała zmierzyć się z kolejnym, tym razem pasożytniczym, wrogiem.

Tydzień bez antybiotyków minął mi bardzo szybko. Było dosyć dużo gorszych chwil. Przede wszystkim dokuczało mi zmęczenie. We wtorek w szczególności. Przez cały tydzień bolała mnie głowa, pobolewały też mięśnie. Obserwowałam też standardowe błahostki, jak mroczki przed oczami czy szumy w uszach (również w ciągu dnia, nie tylko wieczorem). Mam także wrażenie, że stałam się strasznie wrażliwa na zapachy - wszystko czuję, choć niejednokrotnie wolałabym nie czuć. If you know what I mean. ;-)

A tak poza tym, to doszłam do wniosku, że całe szczęście, że pracuję, bo praca pozwala mi się jakoś trzymać. Czyli gdy pracuję, to nie myślę o chorowaniu. Za wyjątkiem sytuacji, gdy pracuję w domu, wtedy wszystko czuję i wszystko mnie boli. Zatem generalnie - wyjścia z domu do pracy mi służą. Całe szczęście, że w niedzielę znowu będę mogła sobie wyjść, żartuję oczywiście - wolałabym inaczej niedzielę spędzić. ;-)

Trzymajcie się ciepło, co ze względu na totalny brak zimy w tym roku trudne nie jest. Notabene, gdzie jest zima? Gdzie jest śnieg? Gdzie są narty? :(

PS jest postęp, zrobiłam wpis na temat pasożytów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz