Ech, jestem chodzącą, tykającą bombą zegarową. Wszyscy i wszystko mnie denerwuje. Mam tego świadomość, ale nic z tym nie mogę zrobić. Zadziwiają mnie również moje reakcje - błahe sytuacje doprowadzają mnie do łez. Wczoraj popłakałam się w pracy, gdy mówiłam, że się trochę gorzej czuję i że lekarka zaleca mi pójście na L4, na które i tak nie pójdę. Dziś już zdążyłam się zdenerwować rozmową telefoniczną z moją mamą i też pociekły mi łzy. Naprawdę bez żadnego konkretnego powodu. W dodatku powinnam pracować, a nie umiem, co jest kolejnym powodem moich nerwów. Stąd też dla zabicia czasu - kolejny wpis.
Człowiek do wszystkiego może się przyzwyczaić. Choć na początku wydaje się, że to niemożliwe. Po upływie czasu oswajamy nową i przerażającą nas sytuację. Przez dwa miesiące leczenia przyzwyczaiłam się do rytmu dnia, tabletek i diety.
Dieta, na której jestem jest dietą przeciwgrzybiczną. Tak duża ilość antybiotyków powoduje, że jestem całkowicie pozbawiona naturalnej flory bakteryjnej i muszę dbać o to, żeby się nie zagrzybić. Grzybica podobno najpierw daje się we znaki w jamie ustnej, potem w żołądku. Kobiety muszą również uważać na okolice intymne. Nieleczona infekcja grzybiczna może się rozprzestrzeniać, a grzyby mogą być transportowane wraz z krwią do całego organizmu. Stąd też poza samym leczeniem, chorzy na boreliozę muszą się również zmierzyć ze specjalną dietą.
Po pierwszej wizycie lekarskiej dieta wydawała mi się nie do ogarnięcia. Przerażało mnie tak wiele wytycznych odnośnie jedzenia, których nagle musiałam zacząć przestrzegać. Całe życie jestem osobą szczupłą i nigdy do tej pory nie byłam na jakiejkolwiek diecie, stąd też cała ta sytuacja była dla mnie bardzo trudna. Z obawy przed negatywnymi grzybicznymi konsekwencjami postanowiłam się do diety zastosować w 100%. W pierwszym okresie najtrudniejsza była rezygnacja z kawy. Żeby jako tako funkcjonować wypijałam codziennie trzy, czasem cztery kawy. Poza tym uwielbiam smak kawy z mlekiem i cukrem. Dlatego też po jej odstawieniu chodziłam niczym lunatyk i nawet na tydzień zniknęły moje problemy z zasypianiem. Drugą dosyć dużą trudnością było przerzucenie się na zieloną herbatę (czarna powstaje w procesie fermentacji i dlatego może powodować powstawanie grzybów). Nigdy nie byłam fanką zielonych herbat, a teraz muszę przyznać, że mi smakują. Zwłaszcza te liściaste są bardzo dobre. No i wreszcie trzeci negatywny aspekt diety - całkowite odstawienie słodyczy. Ciasteczka, czekoladki, batoniki, żelki - wszystko to stanowiło codzienny element mojego jadłospisu. Oczywiście nie wszystko naraz, nie w dużych ilościach, ale dobrze było umilić sobie popołudniową kawę jakimś ciasteczkiem czy też skonsumować paczkę tropikalnych żelków Haribo. Efektem diety jest niestety spadek wagi ciała, choć staram się dużo jeść. Dziś po wejściu na wagę zobaczyłam, że od 5 marca schudłam już 5 kg.
W ogromnym skrócie reguły mojej diety są następujące:
- zakaz mąki pszennej, ziemniaczanej, jedynie mąka żytnia (najlepiej typ powyżej 1000),
- chleb tylko i wyłącznie żytni, na zakwasie, bez drożdży, pozostałe pieczywo - zakazane,
- olej jedynie w postaci oliwy z oliwek,
- masło, nie margaryna,
- podstawowe przyprawy (np. pieprz, sól, zioła, curry), ale już nie: magi, papryka, wegeta,
- ryby, kura, nietłuste mięso (wszystko oczywiście bez panierki),
- wędliny - jedynie bez konserwantów,
- warzywa jedynie białe i zielone; warzywa czerwone - zakazane,
- ziemniaki, kukurydza - zakazane,
- wszelkiego rodzaju kasze - dozwolone i polecane,
- nabiał - zakazany, za wyjątkiem jogurtu naturalnego, bez cukru, sera mozzarella, mleka koziego, jajek,
- cukier - zakazany,
- herbata jedynie zielona lub herbaty ziołowe; herbata czarna - zakazana,
- kawa - zakazana,
- kiszone ogórki, kiszona kapusta - dozwolone,
- grzyby - zakazane,
- soki owocowe, owoce - zakazane, od czasu do czasu mogę zjeść niewielką ilość niedojrzałego kiwi lub bardzo kwaśnego jabłka czy też trochę grejpfruta,
- napoje słodzone, gazowane - zakazane,
- woda mineralna niegazowana - dozwolona,
- alkohol - zakazany, ze wszelkich pozostałych używek też powinno się zrezygnować.
Generalnie: mogę jeść wszystkie te produkty, które mają niski indeks glikemiczny.
W pierwszych dniach bycia na diecie szczególnie trudne było wymyślenie sobie jadłospisu. Utrudniał to również fakt, że zawsze byłam osobą, która nie przepadała za spędzaniem czasu w kuchni. Zostałam do tego zmuszona przez życie. Sukcesy kulinarne mam raczej niewielkie, ale te, z których jestem szczególnie dumna to zupa szczawiowa i ciasteczka z mąki żytniej z dodatkiem ksylitolu, (cukru brzozowego, który ma niski indeks glikemiczny i kosztuje bagatela 20 zł za 250 g), sezamu, słonecznika i siemienia lnianego.
Przetestowałam też, że bardzo mi smakuje łosoś i kasza gryczana niepalona. Przekonałam się również do jajek, więc często jem jajecznicę lub jajko sadzone, choć kiedyś mi nie smakowały. Problemy natomiast stwarza chleb, bo w zakwasie też są drożdże, ale dzikie, które mniej szkodzą. Niemniej jednak być może kiedyś będę musiała z chleba całkowicie zrezygnować. Na razie jem i jest OK. W miarę możliwości staram się piec chleb w domu, czasem koleżanka mamy mi upiecze, czasem muszę kupić w piekarni, choć oczywiście nigdy nie mam pewności, czy nie dodali do niego drożdży piekarskich.
Oczywiście bycie na diecie wyklucza mnie z szybkiego jedzenia na mieście lub też pójścia do restauracji, pizzerii czy innego miejsca, gdzie serwują jedzenie. Trudności będę też miała przy jakimkolwiek jedzeniu zbiorowym. Wniosek jest z tego prosty - wyjeżdżając muszę nie tylko zabrać ze sobą leki, ale również śniadania, obiady i kolacje.
Moje ciasteczka :)