Wiosna, wiosna, wiosna ach to Ty... :) Dziś nadeszła astronomiczna, jutro nadejdzie kalendarzowa. Hurra! A gdy przyjdą jeszcze troszkę cieplejsze dni będzie można pójść na rolki. Już nie umiem się doczekać. Na razie nie mam na to szans, bo pracy tyle, że nie wiem, w co ręce włożyć. I tak to do końca marca, potem przerwa na święta i do połowy kwietnia znów to samo.
Claritina chyba działa - wysypki trochę mi zelżały, swędzenie chyba też. W ogóle natknęłam się na newsa - podobno odkryto, że zawarta w Calritinie loratadyna zabija krętki borreli burgdorferi. Jeśli to się potwierdzi, będzie oznaczało, że osiągam obecnie podwójną korzyść z Claritiny.
W tym tygodniu znów zaczęły mi dokuczać bóle mięśni ud oraz bóle kolan. Nasilały się wieczorami. W środę bolało naprawdę mocno. Ale tak ogólnie nie jest źle - jakoś daję radę. Daję radę zwłaszcza wtedy, kiedy nie odczuwam poczucia bezsilności wywołanego tym, że to wszystko tak długo trwa. W takich momentach tym bardziej nienawidzę mojego rozrusznika, bo mam świadomość, że to przez niego trudniej jest wyleczyć bakterie, które spowodowały, że jest mi on potrzebny.
Powoli robię się coraz bardziej ciekawa, jak tam kondycja mojego serca. Czy coś się poprawiło, czy bije trochę szybciej, czy blok wciąż jest czy już go być może nie ma (takie pobożne życzenie). W czerwcu się przekonam, bo na czerwiec mam zaplanowaną wizytę u kardiologa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz