Podjęłam misję. Misja polega na tym, żeby nie pozwolić MOJEJ głowie na sabotowanie MOJEGO życia. Będzie trudno, bo nie wiem, jakiego oręża powinnam w tej walce użyć. W każdym razie tak dalej być nie może i zmiany są konieczne. Przeżyłam właśnie tydzień solidnego sabotażu i mam dość. Jak się zafiksuję na jakiejś myśli, to nie umiem się od niej uwolnić. Koniec tego!
A tak w ogóle zarąbiście jest budzić się codziennie rano i czuć, że jest się mokrym. Zarąbiście, gdy nie pamiętam, co mi mówiono i nie umiem się skupić, gdy mam słuchać. I równie zarąbiście jest, gdy czuję zmęczenie kolan i ból w udach. To wszystko się tak układa, że myślę sobie, że moja boreliozowa przyjaciółka znów zaczyna szaleć. Nie chcę nawet myśleć, że to może ci lambliowi przyjaciele nie zamierzają mnie opuścić.
Czy u mnie kiedykolwiek jeszcze będzie normalnie? I skąd mam czerpać siły na to wszystko?
Jutro biorę Zentel. To oznacza koniec leczenia lamblii. Za pięć tygodni badanie krwi na pasożyty, a w między czasie powrót do antybiotyków. Mój ukochany Tynidazol <3
Trzymam za Ciebie kciuki :)
OdpowiedzUsuń