Tak więc no... Przeżyłam. Jeszcze tylko jutro cały dzień w pracy i Święta :) . Już prawie, prawie wyszłam z tych wszystkich dodatkowych aktywności, które były ponad moje siły. Teraz czas na względną stabilizację, a w okresie majówkowym, jak i w maju oraz w czerwcu będę miała trochę nauki... Dlatego koniec z byciem wszędzie - teraz liczy się zaniedbane zdrowie i nauka.
Czas od ostatniego postu dobrym nie był. W piątek miałam duży kryzys - przemęczenie materiału. Nawet nie chcę sięgać pamięcią do tego piątku, bo on naprawdę okropny był. Za to w niedzielę udało mi się trochę odpocząć i to w dodatku poza miastem, na świeżym powietrzu.
Dziś kończę Tynidazol. Czuję to, choć chyba łagodniej go przechodzę niż kiedyś. Czuję to przede wszystkim dlatego, że bolą mnie kolana. To nie jest fajne, bo już zdążyłam się odzwyczaić od tego bólu. Całe szczęście, że człowiek jest taką istotą, która nie pamięta bólu. Pamięta, że go coś bolało, pamięta, że mocno, ale samego bólu nie pamięta.
Poza kolanami odczuwam standardowy zestaw szumów, mroczków, problemów z pamięcią, błędy ortograficzne też wróciły (przed chwilą na przykład napisałam "świerzy", co woła o pomstę do nieba).
Na szczęście w tym tygodniu udało mi się uspokoić psychikę - ufff. Świat jakby trochę bardziej różowy jest. W każdym razie na pewno pozbył się odcieni szarości, których nabrał w ostatnim czasie.
Miałam dziś iść do rodzinnej lekarki po skierowanie na badanie krwi, ale w tym względzie ogarnęło mnie lenistwo. W dodatku aura nie nastrajała do wyjścia poza próg domu, stąd też postanowiłam to odłożyć na najbliższą przyszłość. Badanie muszę zrobić najpóźniej 24 kwietnia, bo w piątek 25 kwietnia jadę na kolejną wizytę do odkleszczowej pani doktor - po 6 tygodniach od poprzedniej. Jak ten czas zapieprza...
Fiu fiu - ilość dobrych wieści rośnie. Życzyć tylko powodzenia i więcej szczęścia. Z okazji zbliżających się świąt, życzę Tobie aby były wesołe, ciepłe, rodzinne i przede wszystkim - zdrowe :)
OdpowiedzUsuń