Wiosna! W końcu zrobiło się ciepło, dni są dłuższe, od razu człowiek nabiera więcej sił do życia. Drobnym minusem jest tylko to, że w sobotę i niedzielę pracuję, ale trudno, bywa, skupmy się na plusach.
A plusy są następujące - wysypek w dalszym ciągu brak, poza tym już tak bardzo nie swędzi, głowa również nie boli. Zatem... jest dobrze. In minus jedynie to, że kości wciąż mi strzelają i mam mroczki przed oczami. Ostatnio też mam drobne problemy ze snem - po prostu zasypianie zajmuje mi trochę więcej czasu, ale nie jest tragicznie, nie jest tak jak kiedyś bywało. Nie zmienia to jednak faktu, że czuję, że idzie to wszystko ku lepszemu.
Trzeba będzie znaleźć chwilę, żeby w końcu na te rolki pójść - leżą, patrzą na mnie i mówią: "Weź nas i idź się poruszać". Ruch jest mi potrzebny, jeśli chcę w te lato wdrapać się na Triglav. I poza tym, gdy tylko śnieg w Tatrach stopnieje zamierzamy z Ł. pojechać na krokusy do Doliny Chochołowskiej, jak również zahaczyć o Grzesia i być może także o Wołowiec. Trzeba się jedynie uzbroić w cierpliwość i pozwolić wiośnie zrobić swoje.
W poniedziałek jadę na odkleszczową wizytę. Ciekawe, co z niej wyniknie. Muszę zapytać, czy mogę już Western Blota zrobić i kiedy badanie na bartonellę sobie zafundować.
A tak poza tym śmieszna anegdotka z mojego życia - jak już usnę, to śpię kamiennym snem. Gdyby nie Ł., to nie byłabym w stanie obudzić się o 2:00 na Rifampicynę. To jest naprawdę zabawne - Ł. wyłącza budzik, budzi mnie, ja tylko otwieram usta, on wrzuca do nich tabletki, podaje mi wodę, piję ją i momentalnie zasypiam. Raz połknęłam tabletki, ale zostawiłam sobie łyk wody w ustach, bo... nie miałam siły go połknąć ;-) . Zakończyło się tak, że prawie się zakrztusiłam przez tę wodę, gdyż oczywiście od razu usnęłam ;-) .
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz