W piątek przeżyłam jeden z gorszych dni w ostatnim czasie (na szczęście nie w moim życiu). Był szalenie wyczerpujący w sensie emocjonalnym. Nałożyło się na to kilka kwestii - całkiem prywatnych, jak również tych zdrowotnych. Spóźniłam się na wizytę lekarską przez gigakorki, następnie przez to spóźnienie spóźniłam się na urodziny i przeze mnie spóźniła się również znajoma, która z nami jechała. Na domiar złego - siedząc sobie sama w aucie około północy prawie zostałam napadnięta przez czterech zakapturzonych typów. Nawet nie chcę myśleć o tym, co mogło mi się stać...
Taki "wspaniały" piątek spowodował, że w sobotę obudziłam się z stanie psychicznego kaca (wyjaśnię tylko, że nic alkoholowego nie piłam), który miał również przełożenie na fizyczne samopoczucie pod hasłem "do bani". Do tego wszystkiego aura za oknem także nie nastrajała optymistycznie. Padał mój ulubiony rodzaj deszczu, czyli mżawka, a ja musiałam jechać do apteki w celu zrealizowania recepty na Biotrakson. I tu przeżyłam negatywne zaskoczenie. W aptece, w której kupuję odkąd się leczę, która wszystkie leki sprowadza na drugi dzień i w której raczej nie było problemów - pani mi mówi, że nie mają Biotraksonu w hurtowni, nie mają żadnych zamienników i nie mogą mi pomóc. Poradziła mi - uwaga, uwaga: pytać w innych aptekach. Na szczęście w pierwszej, w której zapytałam chyba uda się leki zakupić. Czy się udało - dowiem się w poniedziałek.
A tak w ogóle - czeka mnie obecnie 16 wlewów podwójnego Biotraksonu. Będę je przyjmować od czwartku do niedzieli i już się umówiłam z Marzeną (wielkie dzięki) na wbicie wenflonu i lekcję przypominającą - jak to się robi. 17 października kolejna wizyta lekarska i jeśli wszystko dobrze pójdzie - odgrzybianie i koniec :) . Yeah! Jak zwykle - proszę o trzymanie kciuków, żeby to właśnie tak wyglądało. Teraz bardzo prozaicznie - jeśli się uda, to w te Święta Bożego Narodzenia będę mogła jeść już wszystko, a więc również zupę grzybową czy pierogi z kapustą i grzybami. :) :) :)
Bardzo, bardzo, bardzo chciałabym zakończyć już leczenie...
Jedyna rzecz, której nie chcę, to strach, że borelioza wróci, że znów się będę gorzej czuć, że moje serducho się nie naprawi i że do końca życia będę musiała brać antybiotyki. Muszę znaleźć sposób, żeby nie dopuścić do siebie tego strachu.
W temacie serducha - dziś mnie boli. Musiałam jakoś źle w nocy spać, bo to taki ból spowodowany rozrusznikiem i nasilający się przy większych ruchach. Nie lubię tego bólu, nie lubię rozrusznika.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz