Dobrą miarą mojej zajętości i braku czasu jest aktywność (czy też nie-aktywność) na blogu. Już od dawna w języku mojego świata nie ma słowa nuda. Obecnie najbardziej adekwatnym zwrotem, który opisuje moje życie jest... wszystko naraz. Po obronie doktoratu miałam odpocząć i rzeczywiście trochę odpoczywałam, ale już dawno zdążyłam o tym zapomnieć. W minionym tygodniu budziłam się ze skurczem lewej łydki - charakterystycznym dla mnie znak, że jestem przemęczona.
W dodatku od dziś będzie tylko bardziej intensywnie. Plan na sierpień i pierwszą dekadę września wygląda następująco: 1-17 sierpnia spędzam na Warmii pod namiotem z moimi dzieciakami (taki mój wolontariat, jedna z moich pasji), 18-20 sierpnia jestem na Podhalu, gdzie prowadzę zajęcia dla młodzieży (tym razem praca, ale również i pasja), 21 sierpnia urządzam gigantyczne pranie, prasowanie itp., 22 sierpnia jadę na odkleszczową wizytę lekarską, a od 23 sierpnia aż do 7 września jesteśmy w Ł. w Chorwacji i Tatrach.
Ł. mi powiedział, że jak po tych wszystkich wojażach będę się gorzej czuć i pogorszą mi się wyniki krwi, to osobiście nakopie mi do tyłka. Mam nadzieję, że do tego nie dojdzie. ;-)
Postanowiłam, że po powrocie z wakacji muszę określić w swoim życiu priorytety. Nie da się bowiem chyba na dłuższą metę żyć na takim poziomie zaangażowania - doba jest za krótka, tydzień jest za krótki. I tylko czasem przychodzi refleksja, że w tym wszystkim zapominam o samej sobie, o tym, żeby o siebie zadbać. Zapominam, że nie jestem niezniszczalna. Mam nadzieję, że będę się trzymać tego postanowienia, bo z tym też często mam problem.
Przez pierwsze 18 dni tych sierpniowych przygód raczej nie będę mieć dostępu do bloga. Mój komputer wymaga naprawy, a że muszę go mieć sprawny na wyjazd do Podhala - zdecydowałam, że tym razem pojadę bez kompa. Jeśli tylko jednak nadarzy się okazja (np. żeby ze smartfona coś napisać), to na pewno napiszę.
Podczas wyjazdu będę łykać Zamur - na wszelki wypadek, jakby miał mnie kleszcz ukąsić. Trzymajcie kciuki, żeby nie ukąsił i do zobaczenia po jakimś czasie!
Udanego sierpnia wszystkim :)
Ł. mi powiedział, że jak po tych wszystkich wojażach będę się gorzej czuć i pogorszą mi się wyniki krwi, to osobiście nakopie mi do tyłka. Mam nadzieję, że do tego nie dojdzie. ;-)
Postanowiłam, że po powrocie z wakacji muszę określić w swoim życiu priorytety. Nie da się bowiem chyba na dłuższą metę żyć na takim poziomie zaangażowania - doba jest za krótka, tydzień jest za krótki. I tylko czasem przychodzi refleksja, że w tym wszystkim zapominam o samej sobie, o tym, żeby o siebie zadbać. Zapominam, że nie jestem niezniszczalna. Mam nadzieję, że będę się trzymać tego postanowienia, bo z tym też często mam problem.
Przez pierwsze 18 dni tych sierpniowych przygód raczej nie będę mieć dostępu do bloga. Mój komputer wymaga naprawy, a że muszę go mieć sprawny na wyjazd do Podhala - zdecydowałam, że tym razem pojadę bez kompa. Jeśli tylko jednak nadarzy się okazja (np. żeby ze smartfona coś napisać), to na pewno napiszę.
Podczas wyjazdu będę łykać Zamur - na wszelki wypadek, jakby miał mnie kleszcz ukąsić. Trzymajcie kciuki, żeby nie ukąsił i do zobaczenia po jakimś czasie!
Udanego sierpnia wszystkim :)
Którą część Warmii wybrałaś na wypoczynek? Bo też się tam wybieram. (miał być grayed-out-dragon a wyszedł lordjim19 ;) )
OdpowiedzUsuńByłam w okolicach Morąga :)
OdpowiedzUsuńJuż jesteś po urlopie czy w trakcie?
Pozdrawiam z południa Polski :)