Za parę godzin wyjeżdżamy! Prawdziwe wakacje po roku pełnym pracy i chorobowych zmagań czas zacząć! Jeden jedyny minus jest taki, że się trochę przeziębiłam i w ten oto sposób jadę do tej mojej Chorwacji z lekkim katarem i odczuciem przemęczenia. Choć to ostatnie wynika raczej z przedwyjazdowych przygotowań. Dobrze, że na urlop jadę - obiektywnie stwierdzam, że zasłużyłam i należy mi się!
Wczoraj byłam jeszcze na odkleszczowej wizycie (wszystko w biegu). I wiecie co? Dostałam leki na lamblie (Tynidazol...) na najbliższy miesiąc, potem kroplówki z Biotraksonem, odgrzybianie i jak wszystko dobrze pójdzie, to przed końcem roku zakończę przygodę z antybiotykami. Ha! Da się? Da się! :)
Tylko ten Tynidazol nie ucieszył mnie zbytnio. To dlatego, że automatycznie załącza mi się tynidazolowy strach. Boję się, że się będę gorzej czuć, a na ten wyjazd mamy z Ł. bardzo ambitne plany. Przy Tynidazolu nie powinno się również spożywać alkoholu, ale z tym nie mam problemu. Na pewno nie takiego, jak z lękiem o samopoczucie.
OK, zbieram się, bo komu w drogę temu czas! Adios! :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz