sobota, 12 lipca 2014

Stan apatii dziwnej

Ogarnął mnie stan dziwnej apatii. Dziwnej, bo nie do końca przeze mnie zrozumiałej i usprawiedliwionej. Nic mi się nie chce, na nic nie mam ochoty i jednocześnie zadręczam się wyrzutami sumienia, że nie robię tego, co powinnam i zaległości - przede wszystkim w "sprawach do pracy" - się mnożą (w innych sprawach zresztą też). Miałam już takie stany wcześniej - w trakcie nadmiernej ilości dragów i początków leczenia (jego środków chyba również). Teraz już tak nie powinno być, więc dlaczego jest? Pocieszam się, że może to dlatego, że osiągnęłam cel, który mnie mobilizował, trzymał w ryzach. Teraz muszę tylko wyraźnie postawić sobie nowy i się go kurczowo trzymać. Z postawieniem celu nie powinno być problemu (w sumie to już został postawiony), tylko mobilizacji do działania jakby mi brak... Do jakiegokolwiek działania... Muszę cierpliwie poczekać, aż to minie... Cierpliwie - dobry żart.

I tak co najmniej od środy, bo wcześniej czas miałam przepełniony spotkaniami towarzyskimi. Śmiałam się nawet, że niezwykle trudno jest być doktorem - człowiek cały czas musi imprezować i fizycznie nie ma już na to siły ;-) .

Zaczęłam pić berberys - niezwykle "smakowite" ziółko, które zawiera siarczan berberyny. Ma działać oczyszczająco i pasożytobójczo. Mój problem z ziołami jest taki, że stosuję je bez większego przekonania w ich skuteczność. Bardziej na zasadzie - nie zaszkodzi, może pomoże, więc mogę pić. Z berberysem mam dodatkowy problem - odrzuca mnie na samą myśl, że mam to pochłonąć. Powinnam pić 3-4 szklanki dziennie, na razie wypijam dwie i nie daję rady trzeciej. Chyba jestem mięczakiem pod względem wrażeń smakowych. Brzmi komicznie - przeżyłam wlewy, zastrzyki Debecyliny, a użalam się nad tym, że mam wypić napar o wątpliwych walorach smakowych.

Kończę, bo chyba powinnam posprzątać, mimo że cholernie mi się nie chce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz