I znowu czeka mnie intensywna nauka... Tak będzie aż do początku lipca. Potrzebuję jeszcze troszkę sił, jeszcze troszkę cierpliwości. Jak się wszystko uda, to się pochwalę. Na razie chwalić się nie będę, bo nie ma czym.
Weekend spędziliśmy z Ł. na wsi. Pogoda była w kratkę. Na szczęście można było pospacerować, pograć w paletki czy porobić parę fotek. Poza tym znów szachy i Scrabble, ale też praca, która tym razem pojechała z nami (a w pracy stresu ostatnio sporo...).
Zwierz korzystał z rzadkich chwil słońca
Kuracja lambliowa trwa. Jestem już po pierwszej serii Prazykwantelu i Nitazoxanide. Jutro kolejna dawka tego pierwszego. Poza tym dziś zakończyłam pierwszy tydzień picia tej ziołowej nalewki. Teraz tydzień przerwy i potem znowu ziółka. Mniami. Muszę sobie to wszystko zapisywać w kalendarzu - co kiedy mam brać, bo inaczej na pewno coś bym pomieszała.
To, co tygryski lubią najbardziej :)
Dziś odebrałam na poczcie Debecylinię. Pora zabrać się za zorganizowanie zastrzyków. Tak w kontekście borelki - od jutra będę brała jeszcze krople Citrosept, które mają być łagodniejszą i nieantybiotykową wersją Tynidazolu. No i dalej w tym temacie - mam wrażenie, że znów mam problemy z pisownią słów :( i że znów strzelają mi kości (to akurat nie jest wrażenie, tylko obiektywna obserwacja). Dziś również odebrałam wyniki badania poziomu witaminy D. Mam 34,60. Norma to 35-80. Całkiem dobrze :) . Jednak mały psikus w stronę lamblii mi wyszedł :) .
Zawsze lubiłam te roślinki, a że z roślin jestem kiepska - nie mam pojęcia, jak się nazywają ;-)
Zakończę pozytywnie - znów usłyszałam od znajomej osoby coś o sobie. Czasem dobrze jest coś usłyszeć, bo samemu strasznie trudno siebie ocenić. Tym razem dowiedziałam się, że w porównaniu do zeszłego roku, a konkretnie do podobnej pory w zeszłym roku, o wiele częściej się uśmiecham i jestem bardziej pozytywna. To bardzo dobrze, prawda? :)
Tulipanów czas już minął
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz