Dziś będzie krótko, zwięźle i na temat:
1. Życzę wszystkim czytającym radosnych i pełnych ciepła domowego ogniska Świąt Bożego Narodzenia! Życzę ja, moje ciasteczka, piękny stroik z UK, który dziś dostarczyła mi Mikołajka oraz złota choinka z makaronu, którą kupiłam na zeszłorocznym kiermaszu bożonarodzeniowym. ;-)
2. Mam świeżą dostawę kinesio-tape'ów. Tak więc znów mogę się bawić i oklejać sobie kolana. The newest version of my knees and legs full of bruises:
3. Odebrałam wyniki limfocytów CD 57. Są poniżej wszelkiej krytyki. Nie rozumiem ich. Wczoraj mnie załamały i wywołały łzy. Dziś - to już mi wszystko jedno... Są trzy opcje: a) w laboratorium się pomylili; b) jest gorzej niż było, bo borelioza; c) jest gorzej, bo mam inne choroby obniżające ich poziom (nie chcę nawet o nich myśleć i pisać). Czemu by nie? Wszystkie choroby świata - zapraszam serdecznie, u mnie jest fajnie, ciepło i miło.
Limfocyty w maju:
Limfocyty w grudniu:
4. Wkurzają mnie ludzie. No dobrze, nie wszyscy, bo teraz bym skrzywdziła tę większość, która mnie nie wkurza, ale niestety mniejszość pozostawia negatywne wrażenie. Dziś wkurzył mnie (w Wigilię :( !) mój dziadek, a to dlatego, że powiedział coś, na co reaguję alergicznie, czyli podważał moje leczenie, że za długo, że tak silne leki, że... Więc mu odpowiedziałam, że jak widać da się tak długo z tym wszystkim żyć i jeszcze mieć świetne wyniki badań krwi. No i że wolę rok na antybiotykach niż bakteryjne zapalenie wsierdzia i przeszczep serca lub zgon, których to mogłabym się nabawić nie lecząc bartonelli i mając rozrusznik. Ech. Potrzebuję wsparcia i oparcia, nie wyparcia. :( :( :(
Parafrazując - 'Thank God it's Chirstmas' - 'Thank God it's Ł.'
5. Keep on trying!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz