poniedziałek, 29 grudnia 2014

Słodko-gorzki 2014 rok

Końcówka roku tradycyjnie jest dla mnie czasem podsumowań i dokonywania planów na przyszłość. Wczoraj zaplanowaliśmy z Ł., co chcielibyśmy zrobić w 2015 roku, a także zastanowiliśmy się, co udało nam się osiągnąć w 2014. Z moich planów jeden zwłaszcza nie wypalił - nie wyleczyłam B&B, więc cel ten został przerzucony na kolejny rok. Dlatego właśnie słodko-gorzki 2014 rok. Zasadniczo nie mogę narzekać, gdyby nie ta borelioza, gdyby nie ta bartonella...

W ramach podsumowań - podliczyłam wydatki na leczenie (od jego początku)... To zatrważające dosyć. Same koszty zakupu leków, wizyt lekarskich i dojazdów na nie przekroczyły 20.000 zł. Do tego należy doliczyć około 3 tys. na badania diagnostyczne. Aż ciśnie się na usta - jak żyć?

Odnośnie tego, jak jest teraz - powiem krótko: nie jest źle. Tak sobie ostatnio pomyślałam, że naprawdę widzę poprawę. Jak zazwyczaj jej nie widziałam, bo nie za bardzo potrafię analizować swoje samopoczucie, tak tym razem czuję, że jest lepiej. Już dawno nie bolały mnie kolano-uda, mam jakby trochę więcej siły. Wiadomo - jeszcze trochę do ideału brakuje - dalej pojawiają się mroczki i dalej pobolewa mnie głowa. No ale, nie jest źle i miejmy nadzieję, że tak właśnie będzie. :) :) :)

Jeszcze czasem włącza mi się czarne myślenie. Na zasadzie - co będzie, jeśli umrę, nie chcę umierać. Włącza mi się strach, że zepsuje mi się rozrusznik, że nie chcę go mieć, że on mnie ogranicza...

Ale koniec już tego. Teraz czas na mój subiektywny przegląd roku w wersji fotograficznej. Nie mam zdjęć z listopada (nigdzie nie byłam, za dużo pracy) i grudnia (podobny powód, choć jedziemy z Ł. na narciarskiego sylwestra, więc nadrobimy brak wyjazdów).

Styczeń:


Luty:


Marzec:


Kwieceń:


Maj:


Czerwiec:


Lipiec:


Sierpień:


Wrzesień:


Październik:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz