Wizyta lekarska już za mną, następna dopiero 16 stycznia. Dostałam kolejną porcję Rifampicyny i Levoxy. W związku z tym, że delikatnie "posypała mi się" krew, pani doktor przepisała również żelazo do picia - 20 fiolek. Od czwartku zamierzam pić.
Ostatnio zauważyłam, że mam trochę mniej mroczków przed oczami i są one jakby delikatniejsze, więc chyba jest progres. Ufff. Ale na razie nie będę się z tego powodu jakoś bardzo mocno cieszyć, bo moje chorowanie nauczyło mnie, że wszystko może się odwrócić i nie ma co przedwcześnie obwieszczać sukcesu.
Poza tym teraz za bardzo nie mogę opisywać objawów. Z tego powodu, że jestem przeziębiona i wiele części ciała daje mi o sobie znać, ale to nie z powodu bartonelli.
Ł. zrobił badanie, czekamy na wyniki, pewnie będą pod koniec roku, a może nawet na początku nowego. Trzymajcie kciuki!
Nie mogę się doczekać 20 grudnia. Wtedy skończę pracę i będę mogła zacząć myśleć o Świętach. Hurra. Na razie w ogóle nie czuję świątecznego klimatu. Nie mam kiedy go poczuć, bo sporo pracy do zrobienia. Jednakże już marzę o świątecznym lenistwie - późnym wstawaniu i nic-nie-robieniu. :)
Przed Świętami zamierzamy z Ł. zrobić makaron z żytniej mąki. Tęsknię za jego smakiem, ale nie miałam czasu, by go przygotować. Zamierzamy także przyrządzić pierogi ze szpinakiem, oczywiście też z żytniej mąki. Mniammm :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz