W telegraficznym skrócie - wydarzyło się to, czego się spodziewałam i choć próbowałam się mentalne do tego przygotować - zupełnie się nie udało. O co chodzi? O to, że byłam w piątek u lekarki i... i przez najbliższe pół roku (a może dłużej? nie wierzę już w jakiekolwiek terminy, żaden się nie sprawdził) będę leczyć lamblie. Dlaczego? Dlatego, że od zakończenia poprzedniej antypasożytowej kuracji wcale nie czuję się lepiej. Żeby jednocześnie nie pozwolić boreliozie się rozpanoszyć mam brać zastrzyki debecyliny, która to nie jest dostępna w Polsce i które to podobno cholernie bolą. Jeden zastrzyk na tydzień. Jakby ktoś wiedział, w jaki sposób można zakupić debecylinę - niech się proszę podzieli tą wiedzą. W sobotę kupiłam przez internet leki na lamblie, doszły wczoraj, od dziś je biorę - znów Prazykwantel i Nitazoxanide. Pierwszy rzut zakończy się pod koniec maja. Mam też kupić nalewkę ziołową Vernicadis - jakby ktoś miał jakieś sprawdzone drogi zakupu, to też chętnie przygarnę tę wiedzę.
Fakt, że znów jestem w samym środku chorobowego gówna dotarł do mnie z opóźnieniem. Opóźnienie było spowodowane tym, że w sobotę po południu pojechaliśmy z Ł. na wieś - do domku letniskowego moich rodziców. Wróciliśmy w poniedziałek wieczorem. Czas spędziliśmy odpoczywając, spacerując oraz grając w szachy i gry planszowe. Rewelacyjnie było tak nic nie musieć robić. Jedyny minus - trochę mi na tej wsi alergia dokuczała, ale w niedzielę zaczęłam brać Claritine, więc nie było aż tak bardzo źle. Niestety po wyjeździe szara rzeczywistość chorowania mnie przytłoczyła, dobiła, zmiażdżyła...
Bilans rozegranych partii: 5 do 5
Włączył mi się po raz kolejny bunt - na zasadzie pytania dlaczego. Dlaczego tyle tego? Dlaczego nie może być normalnie? Dlaczego mam tyle chorób, jedna byłaby trudna do zniesienia, a ja mam ich kilka. Na zasadzie pytania ile jeszcze. Na zasadzie pytania, czy są w ogóle jakieś szanse na to, że się kiedyś wyleczę?
Straciłam mój niepoprawny optymizm. Mam nadzieję, że wkrótce wróci, ale obecnie nie mam na nic ochoty. Nie mam ochoty dalej z tym wszystkim walczyć. :( :( :(